Oglądając takie materiały, na niezliczone sposoby starałem się podważać ich wiarygodność umysłem. Nie chciałem bowiem porzucać swojego życia pełnego przyjemnych grzechów. W końcu jednak ilość i jakość tych relacji skłoniły mnie do porzucenia życiowej drogi "wolność, wolność ..hulaj dusza" - i choć nie minął jeszcze miesiąc, już czuję się lepiej niż ..gdy byłem taki wolny, że każdy dzień wyglądał tak samo. Wiem, że każdego przeraża perspektywa uwierzenia w piekło, i tak dalej - że to wszystko prawda. Jeszcze pamiętam własny strach, przed wiecznością typu "smutny film, i ty w nim grasz". Pamiętam też, jak byłem przywiązany do swojego trybu życia, z którego nie czułem się na siłach zrezygnować. Ale dziś wszystko to minęło, i czuję się ..jak w dawnych, najlepszych młodych latach. Porzuć grzechy chociaż na tydzień - nie ocknij się potem jak frajer, we wymiarze gdzie nie ma już czasu, tylko trwa w pętli wieczna teraźniejszość! Tam będziesz potem żałować, że szkoda ci było tygodnia - żeby przypomnieć sobie, jak czuło się życie będąc dzieckiem?